Geoblog.pl    fibaki    Podróże    Balatonmariafurdo 2015    Wszystko co dobre ...
Zwiń mapę
2015
15
sie

Wszystko co dobre ...

 
Polska
Polska, Natolin
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 1347 km
 
... kiedyś się kończy!

Zebraliśmy sie dzisiaj szybko i ok. 9 opuściliśmy nasza bazę nad Balatonem. Do Łodzi, gdzie rozdzieliliśmy się, dotarliśmy ok. 20, skąd reszta wycieczki ruszyła w kierunku Płocka.

Kilka słów podsumowania: miejscówka znakomita, 200 metrów od wody, cały dom z pięknym ogrodem tylko dla siebie. Brakowało jedynie dostępu do internetu, bez którego jednak, jak sie okazało, potrafimy przeżyć. Pogoda znakomita, myślę nawet, że słońca mieliśmy dosyć już około środy. Woda w Balatonie ciepła, bez ryzyka, że dzieciaki mogą sie przeziębić. O wodzie w Heviz nawet nie wspomnę, bo tam to była zupa.

Co można napisać o Węgrach, hmmm... Mają problem z miedzynarodowym językiem angielskim, z młodymi ludźmi włącznie. Porozumiewają sie po węgiersku, wychodząc z założenia, że skoro tu przyjeżdżasz, to powinieneś znać ten język. Skategoryzowalismy ich jak trochę biedniejszych południowców. Stylizują sie na Włochów, maja ciemna karnację, ale są dużo cichsi w obyciu i mimo wszystko wydają sie sympatyczniejsi.

Jedzenie... No cóż, nie będąc w żadnym wypadku specjalistką od jedzenia i próbowania nowych smaków, mogę jedynie powiedzieć, że brakowało mi tej tradycyjnej kuchni węgierskiej. Widok langosza mnie raczej nie zachwycił, zwłaszcza, ze wszędzie pchają te czerwoną cebulę, a wzbudzającego zaufanie miejsca, w którym podanoby gulasz węgierski nie było w okolicy. Brakowało mi rownież owoców. Banany i winogrona mogę kupić w Polsce, a arbuzów nie lubię. Słaba jest rownież wędlina. Próba zgrillowania kiełbasek skończyła sie na ich wyrzuceniu do kosza. Ani zapach ani widok nie zachęcał.
Cokolwiek by jednak nie kupować, jest taniej. Benzyna, jedziecie czy alkohol. Oczywiście jak już się człowiek mentalnie przyzwyczai do dziesiątków tysięcy forintów, które wydaje się na chleb.

Straty... No cóż, musza być. Zbitych szklanek, okularów za 30 złotych Pitera czy wina nie żal aż tak bardzo, gorzej z iPadem, który "przez przypadek" wypadł Rafałkowi z rąk na kamienną posadzkę czy moimi okularami, które już w niedziele utonęły na dni Balatonu na skutek dywersji Kubusia. To wszystko jednak nic, jeśli podliczymy wspólny czas, ktory spędziliśmy razem. To, jak sie do siebie zbliżyliśmy czy to, czego sie o sobie nauczyliśmy, to wszystko jest bezcenne. Za resztę można zapłacić karta MasterCard Citibanku ;)

 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
fibaki
Fibaki
Malgosia i Lukasz
zwiedzili 16% świata (32 państwa)
Zasoby: 288 wpisów288 292 komentarze292 2924 zdjęcia2924 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróżewięcej
01.01.1970 - 01.01.1970
 
 
 
25.02.2018 - 05.03.2018