Geoblog.pl    fibaki    Podróże    Rzym 2015    Nieplanowany Watykan
Zwiń mapę
2015
12
paź

Nieplanowany Watykan

 
Watykan
Watykan, Watykan
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 6 km
 
Dzisiejszy dzień, po wczorajszy wieczornym spacerze przy Colosseum, miał być naprawdę spokojny. To miał być ten jeden z łatwych i przyjemnych, taki zaplanowany od początku do końca, wręcz przewidywalny ..ale nie nudny.
Najpierw plan, bo realizacja była już inna ;-)
W miarę wczesna pobudka, szybkie zakupy, później śniadanie i po spakowaniu wyjazd na stację Termini. Tak mieliśmy zostawić bagaże w przechowalni i udać się do zadań w podgrupach. Rafałek i ja ido zoo, a Półbratki do Watykanu, aby wyspowiadać się za wszystkie grzechy życia ;-)
A jak to wyglądało?
Miałem naprawdę duży problem ze wstaniem, nie mówiąc już o Rafałku, u którego zadziałało tzw. „prawo Murphiego” nie pierwszy raz zresztą. Kiedy trzeba wstać wcześnie to synek śpi w najlepsze, kiedy jest okazja aby odespać tydzień pracy co robi synek? Wstaje dosłownie o brzasku ;-) ot taki już jego urok.
W końcu bo długich perturbacjach o 9 siadamy do stołu aby zjeść śniadanie, które tym razem „upolowała" Gosia z Maćkiem. W okolicy 10 opuszczamy już nasz Hotel i ruszamy w stronę metra, aby zgodnie z wcześniejszym założeniem zostawić bagaże na dworcu. Plan był dobry …tak generalnie …nie uwzględniał tylko jednego, choć de facto podstawowej kwestii. Jesteśmy we Włoszech, a tu poza poranną kawą chyba nic się nie planuje ;-)
Po dotarciu na miejsce szukamy przechowalni bagażów. Idziemy krok w krok za szyldami, które nas tam kierują. Raz schodami w dół, raz w górę ( to już było podejrzane) to znów w dół, by wylądować w punkcie ….wyjścia. Hmmm …coś tu nie gra, próbujemy jeszcze raz i sytuacja się powtarza, a zegar nieubłaganie tyka. Cholera o co chodzi? W końcu zauważamy dwa znaki znajdujące się obok siebie, z tym że jeden pokazuje schody na dół (tym szliśmy uprzednio), a drugi perony. Nie do końca wierząc w powiedzenie „do trzech razy sztuka” kierujemy się w kierunku peronów. Tu, dwóch przemiłych ochroniarzy, w idealnie dopasowanych do ciała mundurkach, pokazuje nam jeszcze jeden kierunek, trzeci i nie uwzględniony na żadnym drogowskazie.
W końcu po 30 minutach docieramy do celu i …postanawiamy zwiedzać Rzym wraz z naszymi torbami. Kolejka do „okienka” aby zostawić bagaż zajęłaby nam, tak lekko licząc, jakąś godzinę. Jeśli dodamy do tego drugą, na odstanie po odbiór naszych walizek to w zasadzie nie powinniśmy opuszczać okolic dworca, aby zdążyć na autobus odchodzący sprzed dworca na lotnisko o 15.15.
Wracamy do metra i po krótkiej rozmowie co dalej, Rafałek podejmuje „męską decyzję” i zwiedzanie zoo zostawia na następny raz, kiedy odwiedzimy Rzym ponownie z Małgosią. Brawo dla mojego synka, bo myślałem, że nie odpuści ;-)
Schodzimy na peron metra i w zasadzie nie możemy dostać się dalej niż na koniec schodów na niego prowadzący. WOW skąd jest tutaj tylu ludzi i to jeszcze w poniedziałek. Nie ma szans, abyśmy dostali się do wagonu metra, nawet jeśli przyjechałyby trzy na raz.
Ale od czego jest „cwaniactwo” ..w myśl przeboju „Projekt Warszawiak” …na Warszawiaka nie masz cwaniaka.
No dobra wszyscy wiedzą, że taki ze mnie Warszawiak jak wiadomo z czego trąba, ale w tej konkretnej sytuacji poczułem się jakbym nim był.
Stanęliśmy na peronie prowadzącym w przeciwną stronę, przejechaliśmy jeden przystanek, przejście na peron w pożądanym kierunku i od razu wsiadamy do nadjeżdżającego pociągu. Ależ to było chytre ;-) Na Termini w pełnym spokoju patrzymy na wbijający się do wagonu tłum ludzi. Brawo Ja ;-)
Spacer z walizami od stacji metra na plac św. Piotra nie należał do najłatwiejszych. Po piersze prowadził nas tłum, po drugie co chwila jakiś najbardziej obeznany przewodnik proponował nam swoje usługi, najczęściej myląc nas z Rosjanami (nawet Maciek roboczo został nazwany Saszą z Jabłonnej), a po trzecie i chyba najważniejsze ciężko jest prowadzić walizkę na kółkach po kostce ;-(
Na placu względny spokój, natomiast kolejka do Bazyliki sięgała dosłownie horyzontu. Zarówno Rafałek jak i ja nie mieliśmy nawet w planach odwiedzenia Bazyliki, natomiast Półbratki szybko zrobiły rachunek …sumienia i uznali, że też w zasadzie w tym dniu nie ma takiej potrzeby aby się wyspowiadać za wszelkie grzechy ;-)
Kręcimy się więc po placu, robimy kilka fotek i udajemy się w drogę powrotną. Postanawiamy przejść prostą drogą do Castel Sant Angelo, zjeść po małej brusettcie w znajomej już knajpce po drugiej stronie Tybru i zahaczając o lodziarnie, gdzie Rafałkowi bardzo smakowały lody z owocu granatu pojechać w kierunku lotniska.
Muszę przyznać, że te lody smakowały wybornie, zwłaszcza, że dla każdego z nas zakupił je Rafałek ;-)
Zamiast udawać się ponownie na Termini i tam szukać autobus na lotnisko, postanawiamy jechać linią metra „A” do samego końca (kierunek lotnisko) i poszukać transportu właśnie tam. Po pierwsze nie narażamy się na rzymskie korki, a po drugie będziemy naprawdę blisko lotniska.
Suma-sumarum lądujemy na jakimś dużym dworcu autobusowym. Kalkulujemy czy opłaca nam się czekać w tym upale dodatkowe 45 minut na autobus (1,5 euro za bilet) czy potargować się z taxi. W końcu za 15 Euro jedziemy na lotnisko.

Tak kończy się nasz przedłużony weekend w wiecznym mieście. Jedno jest pewne, jeszcze tu wrócę, chociażby dlatego, iż moja małżonka nie zdarzyła jeszcze odwiedzić tego wspaniałego miasta. Tak, Rzym jest wspaniały i na pewno jest to miejsce, do którego warto przyjeżdżać.
Ale żeby nie było tak slodziuchno, to doleje odrobiny dziegciu do tego słoika miodu. Lotnisko Campino (obsługuje w zasadzie tylko linie Ryanair) jest słabe, mało miejsca żeby usiąść, słabo zaopatrzone sklepy i knajpka. Generalnie odnoszę wrażenie, że lepiej jest poczekać przed Security Control, niż pchać się zbyt szybko do środka.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (10)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
My
My - 2015-10-14 19:24
A mamusia? Mamusia też nie była w Rzymie, grzechów JUŻ nie ma, także ze spowiadaniem nie byłoby problemu
 
 
fibaki
Fibaki
Malgosia i Lukasz
zwiedzili 16% świata (32 państwa)
Zasoby: 288 wpisów288 292 komentarze292 2924 zdjęcia2924 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróżewięcej
01.01.1970 - 01.01.1970
 
 
 
25.02.2018 - 05.03.2018