Pierwsza część dnia to przygotowanie do wyjazdu, czyli pakowanie i śniadanie, na które podano nam pyszne zielone naleśniki.
Potem jeszcze chwila dla siebie, albowiem dopiero o 13 ma nas zabrac shuttle bus na lotnisko, skad odlecimy do Jakarty ;)
Ok. 11.30 musimy definitywnie opuscic nasz guesthouse, jako ze wlasciciel co chwila spoglada na zegarek. Czekamy wiec w znajomej restauracji Nomad, gdzie zapijamy czas sokiem z limonki. o 13.15 podjezdza pod nas rozklekotany busik Perama Tour i zawozi nas na miejsce zbiorki. Niemal punktualnie o 13.30 odjezdzamy na lotnisko. Lotnisko piekne i prawie jak dzielo sztuki. Mnostwo zieleni, posagow religijnych przedstawiajacych bogow hinduizmu na roznych ich etapach zycia. Z Denpasar odlatujemy troche po czasie, ale za to na czas przylatujemy do Jakarta, ladujac w burzy. Po odebraniu bagazy mialo byc juz latwo. Taksowka i 5 km dalej jestesmy w przylotniskowym hotelu. A tyczasem zemscilo sie na nas kazde "nie", ktorym czestowalismy indonezyjskich taksowkarzy na kazdym etapie podrozy. Na naszego Blue Bird czekalismy w systeimie numerkowym dobra godzine. Moze i daloby rade szybciej, ale po indonezyjsku jeszcze nie licze, a wlasnie w tym jezyku czytano kolejne numerki. Dojechalismy do hotelu ok. 22.00. "Hotel" to nawet za duzo powiedziane. Bardziej przypomina mi to low-cost tuby w hotelach dla Japonczykow. Najwazniejsze, ze jest lazienka, lozko i czysta posciel.