Perspektywa wyjazdu napawała mnie radością mniej więcej do czwartku, kiedy informacja o złym stanie zdrowia taty zdominowała wszystko. Łącznie z tym, że pakowaliśmy się dosłownie na ostatnią chwilę, przy czym Łukasz wrzucał rzeczy do walizki dosłownie na 30 minut przed wyjazdem. Trochę dlatego, że zabrakło czasu - wszak mieliśmy wyjeżdżać dnia następnego o 13, a nie 5 rano. I w takich sytuacjach przydaje się instytucja brata, który zgodził się zarwać noc, by odwieźć nasze tyłki na lotnisko. Do końca trzymaliśmy go z informacją, że to Modlin :)
o 3.20 byliśmy już na Okęciu, chwilę potem zdaliśmy bagaże, a jeszcze chwilę potem byliśmy już w strefie zjadając na szybko jakieś śniadanie. Wylecieliśmy punktualnie o 5.30, lot był spokojny do czasu, gdy nie zaczęliśmy lądować. Takie silne wiatry boczne czułam wcześniej tylko raz podczas lądowania w Londynie. Do końca nie wiedzieliśmy na którym boku ostatecznie wylądujemy. Ale udało się :)
Przywitało nas słońce, ciepło oraz rezydentka, która na start przekazała informacje o zmianie planów co do zakwaterowania. Miało być Summer Palace, a jest Norida Beach. Przeżyjemy jednak :) Dobra informacja była taka, że udało nam się jeszcze załapać na śniadanie. Nie to, że byłam strasznie głodna, ale wizja, że tam są greckie pomidory i feta, i papryka, całkowicie zawładnęła moim umysłem. Usatysfakcjonowana kulinarnie, a przecież ci co mnie znają, wiedzą, że nie jest to najłatwiejsze, mogłam wrócić do czynności związanych z meldunkiem. W tej dziedzinie dalej nie mam szczęścia. Chciałam pokój z widokiem na morze, a dostałam drogę. Mogłam dostać śmietnik, więc nie jest najgorzej. Łukasz walczył jeszcze o podwójne łóżko, ale okazuje się, że nie jest to zgodne z kulturą grecką i mamy do dyspozycji dwa pojedyncze. Mam nadzieję, że się nie rozjadą bo wtedy to ja niechybnie wyląduję na podłodze …
Najedzeni, rozpakowani i odświeżeni ruszyliśmy na rekonesans okolicy. Wyspa jest malutka. W najdłuższym miejscu to około 45 km. Stolicą jest miasto Kos, które aktualnie stanowi bazę rejestracyjną dla uchodźców z Syrii i Iraku. Nic dziwnego, wszak jest to najbliższa wyspa Turcji, przez którą prowadzi szlak. A grecka wyspa to już jak drzwi do Europy. Plaże są żwirowe i słabo się po nich chodzi zarówno w klapkach jak i bez. Temperatura wody, zarówno tej basenowej jak i morskiej, nie została jeszcze przeze mnie zbadana, Łukasz określił morze jak cieplejsze niż Bałtyk, co stanowi słabą zachętę do wejścia. Zwłaszcza gdy Rafałek poinformował nas dzisiaj, że Bałtyk ma 5 stopni. Brrr :(
Infrastruktura plażowa za to całkiem dobrze rozbudowana i z pewnością z niej skorzystamy, … któregoś dnia.
Późniejsze cztery godziny zaskakująco szybko nam minęły, gdy odsypialiśmy zarwaną nockę. A po kolacji, podczas której uraczyliśmy się znów fetą i pomidorami, oraz tradycyjną grecką … pizzą, relaksujemy się przy mini disco :)