Szacun dla mojego męża od rana! Do północy raczyliśmy się drinkami, wprawdzie były lekkie, ale zawsze trochę alkoholu w nich było, a on wstał przed 7, by wyjść na bieganie. Ktoś mógłby powiedzieć, że to tylko 6 km, ale jak się do tego doda różnice poziomów, piekielny upał od rana i ostatni bieg 12 kwietnia, to wygląda to już inaczej. Obudził mnie taki spocony… fuj! A po odświeżeniu się poszliśmy na śniadanie, przygotowani już do leniuchowania.
Nic nie robienie jest męczące, przerywane co chwila posiłkami czy koniecznością uzupełnienia szklaneczek z wodą lub shandy. Był też epizod z rezydentką, która zorganizowała spotkanie informacyjne dla Polaków. Jak nie mamy szczęścia do pokojów z widokiem na morze, tak do rezydentów mamy go jeszcze mniej. Być może jest to kwestia wyobrażeń i oczekiwań, ale przekaz informacji pozostawiał wiele do życzenia. Od kogoś, kto przebywa tu jakiś czas nie chcemy słyszeć „sprawdzę”, „dowiem się” czy "wrócę do Państwa z informacją” w kwestiach, zdawać by się mogło, podstawowych. Niemniej jednak zdecydowaliśmy się na dwie wycieczki fakultatywne, co do których decyzję podjęliśmy zresztą już wczoraj.
Hotel w głównej mierze jest zajmowany przez Polaków, Rosjan i Brytyjczyków. Jak to zwykle bywa, poziom prezentowany przez ludzi jest różny i trochę niezależny mimo wszystko od narodowości. Pijani w sztorc są zarówno Polacy, Rosjanie jak i Brytole. Odzieżowo, poziom jest wyrównany do kolacji. Potem widzimy już wypindrzone Rosjanki, ubrane w futra i złoto, równie wypacykowane Polki w szpileczkach i srebrnych sukienkach w cekiny, najbardziej casual pozostają Brytyjki noszące jeansy i T-shirty, ale do torebek Prada. Nie pasuję tu z moim umiłowaniem do wykwintnej prostoty :) Przypominam sobie o tym ilekroć korzystamy z tej formuły wakacji.
Po kolacji udajemy się do baru, gdzie poprzedniego wieczoru musieliśmy z jakiegoś względu zapaść w pamięć, albowiem barmanka pyta czy to samo co wczoraj czyli campari z sokiem pomarańczowym. Łukasz wszedł w bliższą relację z barmanem, zgodnie z przewodnikiem turysty kurortowego, i dostał whisky spod lady. W barze zaczepiają nas Irek i Mariola i tak nam mija wieczór na pogaduszkach o wszystkim, od romansu Andrzeja Dudy zaczynając, prze imigrantów i nasz stosunek o nich, po egzotyczne podróże po tym małym, jak się okazało, świecie.