Geoblog.pl    fibaki    Podróże    Grecja (Kos) 2016    Tour de Kos Island
Zwiń mapę
2016
02
maj

Tour de Kos Island

 
Grecja
Grecja, Kos
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 3 km
 

Jak na poniedziałek przystało, nastawiliśmy budziki na 6.45, ale na szczęście nie po to by iść do pracy, ale by pojechać na wycieczkę. Pogoda idealna, bo słońca brak, a w powietrzu jedyne 20 stopni. Ok. 8.20 odjechaliśmy w kierunku miasta Kos, będącego stolicą wyspy.

Jak się dowiedzieliśmy, problem, który zaprzątał nasze umysły w zasadzie od początku, już nie istnieje. W mieście jest aktualnie ok. 15 imigrantów (myślę, że widzieliśmy max połowę). Imigranci zostali wróceni do Turcji, straż przybrzeżna monitoruje wody między Turcją a Kos i tych, którzy planują się przedostać na wyspę, kieruje do specjalnego ośrodka w Pyli (środek wyspy) przygotowanego na przyjęcie około 2 tys. ludzi. A stamtąd regularna procedura deportacyjna do Turcji, która zobowiązała się na mocy porozumienia z Unią Europejską wziąć na siebie - odpłatnie - problem imigrantów. Wyspa Lesbos nie ma tego szczęścia i drugi rok z rzędu przeżywa kryzys, odbijający się niestety na turystyce.

Samo Kos było wciąż dość senne. Nie dość, że to poniedziałek wielkanocny, początek sezonu to jeszcze godzina 9 czyli wyjątkowo nieprzyzwoicie jak dla południowej natury. Otwarta co druga kafejka czy sklep a na ulicach pustki. Można powiedzieć, że mieliśmy miasto niemal dla siebie. Snuliśmy się więc jak cienie promenadą portową, minęliśmy Zakon Joannitów oraz podumaliśmy chwilę pod platanem Hipokratesa, który okazał się być jednak jakieś 2 tys lat młodszy niż mu przypisywano. Odwiedziliśmy ruiny starożytnej agory, siedliśmy na odrestaurowanych ławkach Odeonu czyli Teatru Muzycznego, i dalej ruszyliśmy do Asklepionu.

Asklepion, to oddalony ok. 4 km od miasta Kos, starożytny ośrodek medyczny, na który składała się szkoła, szpital i sanatorium założony już po śmierci Hipokratesa, nazywanego ojcem medycyny. I słusznie. Przeżył 104, a według innych podań, 109 lat stosując się do swoich własnych zaleceń dotyczących trybu życia, czyli właściwej diety, odpoczynku dla ciała i właściwego korzystania z dobrodziejstw natury służących ciału i duszy. Niby proste, ale jakże trudne do wdrożenia w praktykę.
Oczywiście z Asklepionu pozostały jedynie ruinki, niemniej to co pozostało i tak daje obraz ważności tego ośrodka w IV-III w. p.n.e.

Kolejnym punktem programu miała być degustacja wina w lokalnej winiarni, która to atrakcja dla niektórych miała stanowić gwóźdź programu, niemniej jednak właściciele, mimo wcześniejszych zapewnień, postanowili jednak zrobić sobie wolne. W związku z tym pojechaliśmy w góry by zwiedzić malowniczo położoną i bajecznie kolorową wioskę w górach - Zia. Te góry niech nikogo nie zmylą - najwyższe wzniesienie to 846 m n.p.m. wzgórza Diosklepios. Próbowałam zaszczepić w Łukaszu chęć trekkingu, ale on chyba ma dość wzniesień na swojej codziennej ścieżce biegowej, dlatego nie tyle mi odmówił, co w ogóle nie skomentował i z sobie tylko znanym wdziękiem, zmienił temat. I wszystko jasne!

W Zia zwiedziliśmy piękny kościółkiem prawosławny. Skromny i malutki, będący całkowitym przeciwieństwem naszych kościołów. Kos, liczące sobie około 26 tys. mieszkańców, jest w 97% wyznania prawosławnego. Mniejszość stanowią muzułmanie, którzy zamieszkują jeden konkretny obszar wyspy. Religia jest dla tutejszych mieszkańców bardzo ważnym elementem życia. Kapliczki stoją przy drodze nie by upamiętnić czyjąś śmierć, lecz ocalenie w wypadku. W większości domów znajdują się małe ołtarze, na których składa się dary dziękczynne, a Maria - nasza lokalna przewodniczka - żegnała się ilekroć mijaliśmy kościół czy kapliczkę.
Po zwiedzeniu kościółka, mieliśmy czas wolny. My spożytkowaliśmy go na lunch i drobne zakupy, wszak gyros na picie z tzaziki chodził za nami już od dawna. Ten mógł jednak spokojnie za nami pochodzić jeszcze :(

Po półtorej godziny ruszyliśmy w kierunku półwyspu Kefalos, z krótkim przystankiem w fabryce miodu, gdzie największą atrakcją był osiołek. Półwysep Kefalos stanowi niejako czoło wyspy i jest uznawany za bardzo dziewiczy jej obszar. I faktycznie, w dużej mierze składają się na niego skalne formacje, płaskowyże porośnięte nieprzystępnymi krzakami, które jedynie w zatokach noszą ślady ludzkiej obecności. Cała wyspa ma kształt płynącej kałamarnicy z półwyspem Kefalos jako głową i szyją, a całą resztą stanowiącą kadłub. Mnie ten kształt skojarzył się jednak z wysiadującym jajo pingwinem, zdaję sobie jednak sprawę, że w tej strefie geograficznej szybciej o kałamarnicę niż pingwina, dlatego to porównanie z mięczakiem wydaje się bardziej zasadne.

Kilka punktów widokowych po drodze i jedziemy na „rajską plażę”. Oryginalnie mieliśmy tam chwilę poplażować, ale trudno było się skusić na zdjęcie czegokolwiek przy tej temperaturze. Niektórzy, włączając Łukasza, odważyli się zanurzyć stopy. Szczytem bohaterstwa było zanurzenie nóg do kolan :) Po 30 minutach zmusiliśmy naszą rezydentkę, by nie trzymała się tak sztywno harmonogramu i zgodziła się na powrót do hotelu. Nie pociągało bowiem siedzenie na bardzo niezadbanej plaży, która mimo nazwy, nie spowodowała żadnych przesunięć na liście Top 3 Paradise Beaches. Na tej nieustannie od 2011 roku króluje Paradise Beach z Wietnamu.

Przed 17 dotarliśmy do hotelu, gdzie przywitało nas .. słoneczko :)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (24)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
fibaki
Fibaki
Malgosia i Lukasz
zwiedzili 16% świata (32 państwa)
Zasoby: 288 wpisów288 292 komentarze292 2924 zdjęcia2924 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróżewięcej
01.01.1970 - 01.01.1970
 
 
 
25.02.2018 - 05.03.2018