Dzisiaj startujemy do Porto. Niestety wylot jest dopiero o 20.30, więc mamy cały dzień na spokojne przygotowania. Ok. 18.30 wyjeżdżamy na lotnisko w Modlinie. Znajdujemy pozostałe 4 osoby i wspólnie przechodzimy do kontroli bezpieczeństwa. Lotnisko przeżywa prawdziwe oblężenie. Niewiele brakuje, a kolejka do kontroli wychodziłaby poza główną halę. Dotychczas się z tym nie spotkałam. Kontrola jak zawsze bardzo skrupulatna, ale tym razem byłam przygotowana i poszczególne kremy - przed śniadaniem, po lunchu, podwieczorku i przed snem - zamieniam na jeden ogólnego zastosowania. No dobra, przemyciłam i drugi, który udawał krem do rąk. Ponieważ mamy jeszcze chwile do odlotu, to siadamy w barze by szklaneczką whisky rozpocząć tę krótką podróż do Porto. Startujemy z niewielkim opóźnieniem, a z jeszcze większym lądujemy. Bagaże podręczne okazały się być bagażami rejestrowanymi, więc czekamy 40 minut na ich odebranie. Na szczęście czeka na nas Joaquin dzierżący tabliczkę z moim imieniem i nazwiskiem, który dość sprawnie dowozi nas do apartamentu. Tam wita nas Paolo. Klucze, formalności, odrobina rozczarowania kiedy apartament okazuje się nie być tym ze zdjęć, i siadamy do stołu nad kolejną szklaneczką (ami) whisky. O 4 nad ranem naszego czasu rozsądek każe iść do łóżek, bo jutro czeka na nas miasto.