I zaczęło się. Po miesiącach oczekiwań, po gorączce fotograficznych zakupów w ostatnim tygodniu, po nerwowych rozważaniach o wyższości plecaka nad walizką, w końcu udało się. O 11.00 meldujemy się na lotnisku Chopina, gdzie oczekujemy na głównych pomysłodawców imprezy: Bożenę i Marcina Dobasów.
Dość sprawnie przechodzę przez strefę bezpieczeństwa, podczas gdy Fibak wdaje się w surrealistyczną dyskusję z celnikiem o tym, czy aparat analogowy jest elektroniką. Koniec końców Canon FTB ląduje na taśmie razem z innymi aparatami, a Fibak przechodzi dość szczegółową kontrolę bezpieczeństwa.
Drobne zakupy alkoholowe, co by - wyłącznie dla zdrowotności - wychylić szklaneczkę whisky przed snem, zupa pomidorowa ku pokrzepieniu i wbijamy się na pokład Finnair do Helsinek. Startujemy i lądujemy o czasie. W Helsinkach czeka nas kilka godzin oczekiwania na samolot, który umilały sobie pizzą i piwem. To też czas, w którym trochę bliżej poznajemy uczestników FotoWyprawy.
Łukasza wszyscy znają, Bożeny i Marcina Dobasów też przedstawiać nie trzeba, bo już chyba wszyscy o nich słyszeli. Marek jest mi znany z Grenlandii, gdzie był częstym towarzyszem moich zimnych spacerów po górach i górkach Grenlandii. Ponadto są dwie Anie, Mirka, Joanna i Marcin. Zabrakło mojej Izabeli, która na kilka dni przed zmuszona była podjąć ciężką decyzję o zaniechaniu wakacji z powodu natłoku obowiązków. Każdy z nas miał swoje motywacje, by przyjechać tutaj i rozwijać się w swoim fotograficznym hobby.
O 20.00 jesteśmy już w samolocie do Delhi, ale odlatujemy z godzinnym opóźnieniem, której jest skutkiem niewiadoma czego. Osobiście sądzę, że zbyt optymistyczne było założenie, że tak duży samolot da się zapakować w 40 minut. Podróż mija nam spokojnie, choć nie obywa się bez turbulencji. Finnair nie jest najwyższych lotów, ale dowiózł nas do celu, a to najważniejsze.