Geoblog.pl    fibaki    Podróże    Wietnam 2011    Phu Quoc - dzień 2
Zwiń mapę
2011
16
lis

Phu Quoc - dzień 2

 
Wietnam
Wietnam, Phú Quốc
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 10280 km
 
Dzień znów zaczął sie wcześnie :-) Wole jednak samoistne przebudzenia wcześnie rani niż wymuszone przez budzik. Wówczas mój organizm się po prostu buntuje i im bardziej muszę, tym mniej chcę. Wschodu słońca nie zobaczyłam, ale byłoby to bardzo trudne po zachodniej stronie wyspy. Już raz mąż mi obiecał zachód słońca ... na Korsyce w 2008 roku. Wówczas byliśmy po wschodniej stronie wyspy. Szybko się zreflektował i obiecał mi wschód następnego dnia. Niestety niefortunne okazało się położenie w niecce i za górami. Jak zobaczliśmy słońce, było już sporo na niebie. Za to doskonale widać było granicę pomiędzy dniem a nocą i muszę przyznać, że był to imponujacy widok. Dzsiejszy dzień zapowiada się leniwie. O 10 mamy masaż (im dalej na południe tym masaże tańsze: 10 usd Sapa, 5 usd Sajgon i 4 usd Phu Quoc). Zdecydowaliśmy się też przenieść do pokoju de luxe. W tym nie ma ciepłej wody - może i bym zaryzykowała, ale zimna woda + klima spowodowałaby konieczność dalszego zażywania furaginu, którego już nie mam ;-)
ale nie brak ciepłej wody zdeterminował nasz wybór. W tym śmierdzi grzybami. Nie czuć ich na wejściu, ale po nocy spędzonej w tym domu, wiesz, że tam są. I właśnie dla spokoju nocy zdecydowaliśmy się na zmiane. Tymczasem leżaki nad samą woda i lekturka książki ;-) przydałaby się jeszcze latte... Po śniadanku, które było w miarę ok (czy można zepsuć jajecznicę inaczej niż ją przesalając?) poszliśmy na masaż. Był absolutnie genialny. Godzina pełnego relaksu, po którym zanurzyliśmy się w ciepłej wodzie popijając niemal zmrożony Saigon beer. W zasadzie tak spędziliśmy połowę dnia, mając okazję poznać Andrzeja... Każdy kto nie zna Andrzeja. Rencista LOT-u, który korzysta z niemal darmowych biletów do Wietnamu (300 PLN za bilet to w ten rejona jak darmo), tylko dlatego, że w dzieciństwie złamał nogę... Jeśli ból nogi nie przeszkadza mu w namiętnych chwilach z zamawianą przez siebie Wietnamką, to może nie powinien mu przekszadzać w pracy, zwłaszcza że pracował w biurze przy biurku. I tak oto wypływają nasze pieniądze na niezasłużonych rencistów, tak oto również upada LOT fundując takie benefity dla swoich pracowników. Pomijam fakt, że usposobienie kolesia jest tak irytujące, że psuje nam tu pobyt na plaży... Po naprawdę niezłym lunchu wrócilismy na plażę, tym razem z rumem zamiast piwa w dłoni. Po zachodzie słońca wybraliśmy się na night market, słynący z pereł i owoców morza. Cała wyspa zresztą przoduje w wydobyciu pereł... i muszelek. Mariusz w trakcie negocjacji przeszedł sam siebie doprowadzając do szału sprzedawczynię. W efekcie jednak tych negocjacji mamy 3 komplety pereł za przyzwoite pieniądze, jeśli oczywiście te perly sa prawdziwe. Wszak nie jesteśmy znawcami :-) (Mamo Jadziu, sprawdź czy Twój pierścionek zaręczynowy rysuje lustro i się nie pali, bo wciśnięto nam to jako dowód prawdziwości sprzedawanego towaru. Ma to sens biorąc pod uwagę, że perły to wapienie ... co pamiętam z biologii ;-)) Posililiśmy się tez na tym markecie, może niekoniecznie owocami morza, ale po tak obfitym lunchu i przy tak gorącej temperaturze, nie bardzo chce się jeść. Spacer do domu dobrze nam zrobił, a wieczór dokończyliśmy oglądając cichą choć bardzo efektowną burzę
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
fibaki
Fibaki
Malgosia i Lukasz
zwiedzili 16% świata (32 państwa)
Zasoby: 288 wpisów288 292 komentarze292 2924 zdjęcia2924 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróżewięcej
01.01.1970 - 01.01.1970
 
 
 
25.02.2018 - 05.03.2018