Geoblog.pl    fibaki    Podróże    Tajlandia 2010    Ko Panghan - czas na prawdziwy relax, czyżby?
Zwiń mapę
2010
06
lis

Ko Panghan - czas na prawdziwy relax, czyżby?

 
Tajlandia
Tajlandia, Ko Phangam
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 9105 km
 
Ok 7 rano prom dobił do brzegu. Dobrze, że dobił, bo i tu fale nieźle kołysały małym promem. Atmosfera była napięta. Ja dalej byłam obrażona na Łukasza, Mariusz mnie dodatkowo wkurzył gdyż poproszony o wykonanie jednego telefonu, znajdował milion wymówek, by tego nie zrobić. A mnie się znudziło być jedynym organizatorem wycieczki, więc po tym jak burknęłam na Monię bez przyczyny, się zbuntowałam. Łukasz uniósł się honorem i wszystko załatwił.
Po jakiś 40 minutach przyjechał koleś z resortu, gdzie zarezerwowaliśmy sobie noclegi. Wyspa nie była duża, więc po pół godzinie byliśmy w jej ołowie dojeżdżając do celu czyli Haad Gruad Resort and Spa. Nie jest to super ośrodek, ale za to malowniczo położony nad morzem i niesamowitym jedzeniem. Sam domek pozostawia wiele do życzenia, a łazienka w szczególności (otwarta, wylewka tylko w połowie), ale znajdowanie minusów zostawiliśmy Mariuszowi. Tym razem jednak wymiana pokoju miała sens, albowiem spanie na łóżku, z którego myszy zrobiły sobie toaletę to lekka przesada. Po śniadaniu, które bardzo nam smakowało,
Mariany poszły na spacer po okolicy, a my zostaliśmy w ośrodku przy basenie, albowiem wyszło pierwsze słońce nie licząc dusznego Bangkoku i kilku promieni na Kho Jum. Raczyliśmy się piwem i nadrabialiśmy zaległości w lekturze książek. Gdy wróciły Mariany, my poszliśmy na spacer do miasta wypłacić pieniądze i zrobić drobne zakupy. Droga była męcząca, zwłaszcza w upalny dzień i przy górzysto-dolinnym ukształtowaniu terenu. Gdy dotarliśmy do miasta okazało się, że nie ma prądu, w związku z czym nie pracował punkt wymiany pieniędzy. Zaklęłam na czym świat stoi, ale na szczęście za chwilę prąd, który wyszedł tylko na chwilę, wrócił i życie wróciło do normy. W drodze powrotnej nakręciliśmy się na nurkowanie, ale okazało się, że nurkowie z Padiego odmówili nam z uwagi na złe warunki na morzu. ;-)
Po powrocie do ośrodka próbowaliśmy zarezerwować sobie powrót do Bangkoku, ale właściciel resortu będący Europejczykiem nie miał tej mentalności co Mr Wit i nam niespecjalnie pomógł. Niby coś zarezerwował, ale bez potwierdzenia. Po kolacji, która okazała się równie pyszna jak śniadanie, zarezerwowaliśmy sobie godzinką masażu. To był masaż, który w dodatku zleciał bardzo szybko … Do tego ten zapach… Lawenda z odrobiną drzewa sandałowego… Odebrało nam to resztki energii.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
fibaki
Fibaki
Malgosia i Lukasz
zwiedzili 16% świata (32 państwa)
Zasoby: 288 wpisów288 292 komentarze292 2924 zdjęcia2924 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróżewięcej
01.01.1970 - 01.01.1970
 
 
 
25.02.2018 - 05.03.2018