Geoblog.pl    fibaki    Podróże    Kambodża, Malezja i Tajlandia 2013    Od zmierzchu do świtu ..
Zwiń mapę
2013
22
mar

Od zmierzchu do świtu ..

 
Tajlandia
Tajlandia, Bangkok
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 8222 km
 
Przez pryzmat Małgosi

Moskwę pożegnaliśmy o zmierzchu, co o tej porze roku było dość zjawiskowe. Wsiadając na pokład dużego Boeinga 777 nie wiedzieliśmy, że trafią nam się jedne z najlepszych miejscówek z dużą przestrzenią na długie nogi. To chyba rehabilitacja aeroflotu za lot do Hanoi :-) Chłopcy pod wpływem alkoholu spożytego na szybko przed wejściem do samolotu, nie doczekali nawet startu. Za rękę więc trzymałą mnie Monia :-) płynny start i pierwsza część lotu, potem już tylko jednostajnie trzęsło. Niemniej jednak lot upłynął przy dźwiękach Muse (wciąż próbuję się oprzeć „resistance”) i Petera White, który oddawał mnie co chwilę na chwilę w objęcia morfeusza. Ale krzepiącym snem bym tego nie nazwała… jedzenie, jak to w samolocie, pozostawia wiele do życzenia. Obsługa jeszcze bardziej. Niektóre stewardessy ewidentnie pomyliły pokład samolotu z wybiegiem dla modelek, i niestety mimo oczywistej urody rosyjskich dziewczyn, nadmiar botoksu w ustach pozostawił antypatyczne wrażenie. O 8.10 czasu lokalnego (czyli 5.10 rosyjskiego i 2.10 polskiego) wylądowaliśmy w Bangkoku, a więc o 2 godziny później niż wyszło z moich obliczeń. Przywitał nas świt, no właściwiej poranek, raptem 29 stopni i wszechogarniająca lepkość. Przeszliśmy dość sprawnie przez punkt imigracyjny i po odebraniu plecaków i szybkiej zamianie ciężkich butów trekkingowych na lekkie japonki, udaliśmy się na zewnątrz celem znalezienia transportu do … Kambodży!

OCZAMI ŁUKASZA
Start Boeinga Heavy okazał się dość przyjemny, na tyle przyjemny, że spokojnie zasnąłem na jakąś krótką godzinę. Obudzilem się z chwilą rozdawania pierwszego z posiłków. Niestety ani ten, ani tym bardziej kolejny nie za bardzo udał się rosyjskiemu kucharzowi :-(
Dodatkowo zamiast zamawianej herbaty z cytryna, dostałem jakąś paskudna bawarke, tzn. nie do końca wiem czy była paskudne bo jej w ogóle nie spróbowałem, ale w zasadzie jej kolor mówił wiele o smaku lub w zasadzie jego braku. I tak byłem w lepszej sytuacji niż M, która do końca lotu nie doczekała się zamówionej wody u jednej z botoks girl.
Przyznaje, że chociaż, a może przede wszystkim piloci stanęli na wysokości zadania, bo lądowanie w Bangkoku było po prostu bez żadnych zastrzeżeń. Muszę także pochwalić moją żonkę, która naprawdę dzielnie zniosła oba starty i lądowania (choć drugiego startu nie widziałem) ...coś się zmienia i jak widać na lepsze :-)
Tym razem obyło się bez "One night in Bangkok", gdyż od razu po odbiorze plecaków, drobnej zmianie garderoby i odprawie wizowej udaliśmy się na poszukiwania autobusu, który zabierze nas jak najszybciej do kambodżańskiej granicy. Nie obyło się oczywiście bez przygód, kiedy to wyszło na jaw, że dolar amerykańskie nie ma takiej siły jak się wszystkim mogłoby wydawać, żeby zakupić wodę za 60 batów ...musieliśmy wypłacić aż 1000 z bankomatu, bo dolarami za wodę na Bus Terminal nie zapłacisz.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
fibaki
Fibaki
Malgosia i Lukasz
zwiedzili 16% świata (32 państwa)
Zasoby: 288 wpisów288 292 komentarze292 2924 zdjęcia2924 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróżewięcej
01.01.1970 - 01.01.1970
 
 
 
25.02.2018 - 05.03.2018