Geoblog.pl    fibaki    Podróże    Kambodża, Malezja i Tajlandia 2013    W cieniu drzewa banani...
Zwiń mapę
2013
22
mar

W cieniu drzewa banani...

 
Kambodża
Kambodża, Battambang
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 8511 km
 
Przez pryzmat Małgosi
Darmowym autobusem dojechaliśmy z lotniska na dworzec autobusowy, gdzie długo nie musieliśmy czekać na naganiaczy, który wpędziliby nas do jakiegokolwiek autobusu, byle szły za tym dolary. Znaleźliśmy jednak ten właściwy do granicy tajsko-kambodżańskiej i po wynegocjowaniu 5 minut na zakupy techniczne weszliśmy do sklepu… i tu pierwsze zaskoczenie, w dodatku pod presją wynegocjowanych 5 zaledwie minut. Nie można zapłacić USD, a terminala do kart nie ma. W związku z powyższym pobiegliśmy do ATM, by z wypłacić ostatnie 100 złotych z konta, co również było obarczone ryzykiem gdyż Łukasz miał szansę nie pamiętać PIN… ale udało się. Nabyliśmy więc nasze 3 butelki wody, 2 paczki obrzydliwych chipsów i wsiedliśmy do autobusu. Nasze rodzime autosany niech się schowają. Klima, toaleta, fotele z eleganckiej skaji, a to wszystko zapakowane w formę wspomnianego autosanu. To cudo wiozło nas przez 5 godzin do granicy, z małym przystankiem na tankowanie. Kierowca tankował autobus, my pierwszego lokalnego changa… Prażyło niemiłosiernie. Te 29 stopni w Bangkoku to zaledwie namiastka skwaru jaki panował w Aranyaprathet, gdzie dojechaliśmy ok. 14.00. Wyedukowana przez portale podróżnicze opisujące jak naciągają na granicy, nie przyjmowałam do wiadomości, że znajdujemy się na samej granicy, a nie 6 km przed nią. Skąd mogłam wiedzieć, że kierowca okaże się życzliwy i zaoszczędzi nam trudu ze znajdowaniem tuk-tuka, ale też rozumiem spojrzenia przygranicznych Tajów sugerujące, że skoro jestem taka mądra, to niech sobie dalej radzę … Granica i przejście przez nią to nie lada wyzwanie. Nawet nie tyle wyjście z Tajlandii, ile wejście do Kambodży. Mnóstwo naganiaczy i naciągaczy dookoła, brudnych dzieci przyczepiających się do nóg, byle dostać cokolwiek, a to wszystko w pełnym słońcu, upale i smrodzie innych turystów, stojących w tej samej kolejce co my. Uzyskanie wizy to gratka! Niech nikogo nie zmyli wymóg zdjęcia do aplikacji do wizy. 5 USD więcej (w sumie 25 usd) i zdjęcie jest niepotrzebne ;-) a panowie z obsługi jacy mili … zwłaszcza dla blondynek:-) moją wizę podpisał sam kapitan, tyle że zanim ją podpisał inny wziął kasę, kolejny przeczytał, a jeszcze inny wypisał. Interes się kręci, bezrobocie minimalne, przynajmniej w administracji państwowe. Następnie marsz do celników, którzy decydowali o tym czy wpuścić do kraju czy nie. Proces akceptacji był bardzo powolny. Spędziliśmy około godziny w tym małym, dusznym, śmierdzącym pomieszczeniu, by po oddaniu odcisków dojść do wynegocjowanej wcześniej taksówki. Aż dziwne, że nikt nie korzysta ze skrzynki z napisem „please let us know if you have an idea how we can improve” … Z dotychczasowych obserwacji – Kambodża to biedny i brudny, ale kolorowy kraj, Khmerowie bardziej podobni do Tajów niż Wietów. Rozpoczynając podróż tutaj powinniśmy się przede wszystkim nauczyć zdania „przepraszam, czy ta droga jest jeszcze zaminowana?”. Odminowane do końca są tylko główne miasta, reszta na zasadzie głównych szlaków, ale i to niekoniecznie … Niestety sporo jest więc kalek bez ręki czy nogi. Droga do Battambangu zajęła nam 2 godziny, momentami w ulewnym deszczu, a przecież to zupełnie nie pora monsunowa. Kierowca nie anglojęzyczny, błądząc z nami po różnych zakątkach miasta i próbując się domyśleć gdzie chcieliśmy jechać, ostatecznie zawiózł nas do King Hotel, zaraz nad brzegiem rzeki. Szybka kolacja [przyp. red. nie zaskoczę nikogo jeśli napiszę, że zjadłam kurczaka z ryżem w sosie curry] i lokalny browar na basenie, który przyniósł ukojenie dla zmęczonych ciał … nie wiem tylko czy bardziej pomogło piwo czy woda... Jutro ruszamy o 7!!! łódką w rejs do Siem Reap gdzie podziwiać będziemy, a ja zwłaszcza, ruiny dawnego imperium khmerów ... to oznacza tylko kilka godzin na regenerację i przepakowanie plecaka, który po włożeniu do niego ciężkich trekkingowych butów przestanie ważyć tylko 8,5 kg!
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (3)
DODAJ KOMENTARZ
Ja
Ja - 2013-03-22 20:41
ta lepkość jest jednak lepsza od tych niekończących się mrozów,brrr,brrr. Uważajcie jednak na siebie,omijajcie zaminowane bezdroża.Uściski dla Waszej Wielkiej Czwórki
 
Mariusz
Mariusz - 2013-03-22 20:45
A w WAW przyjemny chłodek ;-)
 
Mama Hania
Mama Hania - 2013-03-22 21:48
Uważajcie , wzajemnie, na siebie. Całujemy
 
 
fibaki
Fibaki
Malgosia i Lukasz
zwiedzili 16% świata (32 państwa)
Zasoby: 288 wpisów288 292 komentarze292 2924 zdjęcia2924 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróżewięcej
01.01.1970 - 01.01.1970
 
 
 
25.02.2018 - 05.03.2018