Przez pryzmat Malgosi
Noc sie kiedys skonczy... mam nadzieje. Obudzilo mnie skomlenie zranionego zwierzecia. W srodku jaskini co by oznaczalo ze drapieznik za nim podazy. Skulilam sie ze strachu w swoim spiworze tak, ze wystawal mi tylko nos. Skomlenie nie ustawalo, ale gdy opadla adrenalina uswiadomilm sobie ze to Thomas tak chrapal. Szczury i ptaki ucztujace na naszych resztkach byly jednak prawdziwe. Po iscie krolewskim sniadaniu, na ktory podano tosty zapiekane w ogniu z dzemem truskawkowym oraz herbate na wodzie z rzeki ruszylismy w droge. Zaczelismy od zwiedzania sasiedniej jaskini w poszukiwaniu weza. Znalezlismy jednak tylko pajaki i cala mase nietoperzy latajacych nad glowami jak w jakims amoku. Potem znow busz, gora-dol, coraz wymyslniejsze przeprawy przez potoki i rzeki. Las jakby gesciejszy i wiecej przeszkod do pokonania. Obiektywnie jednak pierwsza czesc dzisiejszej trasy jakby latwiejsza lub wiedzielismy czego sie spodziewac. Okolo 13 zatrzymalismy sie w ustronnym miejscu na lunch. Nasz master chief AA przygotowal pyszny makaron na bazie chinskich zupek, ktore z takim mozolem dzwigalismy w plecaku przez dwa dni. Lukasz, Marian i ja zafundowalismy sobie kapiel rzece, ktora podzialala dobroczynnie na obolale ciala. W zasadzie moglabym stamtad nie wychodzic. Ruszamy dalej po obiedzie. Zostaly tylko 3 km z nieco ponad 8, a ja czuje ze ktos mi wylacza zasilanie. Co prawda droga nie jest tak wymagajaca jak wczesniej, ale to chyba efekt 2 dni mega wycisku, ktory dalismy naszym organizmom. Kocham moje buty, bo przez ostatnie 2 km to w zasadzie one za mnie szly. I blogoslawie tego, ktory mi je kupil oraz tego, ktory jednym malym komentarzem sprawil ze je wzielam. Finish nie byl nigdy moja mocna strona, co tutaj sie tylko potwierdzilo. Posliznelam sie na korzeniu zwiekszajac tym samym straty na ciele do 3 obltuczen lewej nogi. Ale doszlam, wszyscy doszlismy do przystani, gdzie czekala juz na nas lodka. Pol godziny pozniej bylismy z powrotem w Kuala Tahan. Teraz juz tylko znalezc pokoj, co nie okazalo sie tak latwe bo albo za drogo albo nie ma. Po godzinie znalezlismy ostatecznie skromny pokoik gdzie doprowadzilismy sie do porzadku. Poziom skromnosci byl jednak nie do zaakceptowania dla Mariana, ktory dzisiejszego dnia negowal juz niemal wszystko. Dlatego dowiemy sie pewne jutro gdzie spedzili noc jak spotkamy sie rano na przystanku autobusowym, skad ruszymy na wyspy Perenthians.... aha, z okazji zblizajacych sie Swiat Wielkanocnych wszystkim czytajacym zyczymy duzo zdrowia, usmiechu i ciepla... prynajmniej w polowie takiego jakim cieszymy sie my :-)
OCZAMI ŁUKASZA
OMG …a może jeszcze raz OMG, to było coś co warto było przeżyć …nawet za cenę …tak potwornego zmęczenia. Kiedyś tam Robbie Williams (mój ulubiony wokalista) śpiewał piosenkę Strong …i nie wiem czemu już pierwszego dnia „przyczepił” się do mnie jej refren „You’re thinking I’m strong …you’re wrong, you’re wrong” i chyba właśnie to najlepiej obrazuje mój stan. Te dwa dni pokazały jednocześnie jak bardzo słabi jesteśmy i jednocześnie jak mocni. Tak byliśmy mocni i słabi zarazem, dzielni i przerażeni, wytrwali i na granicy poddania. Jeśli ktoś chciałby się sprawdzić to naprawdę warto przyjechać do Malezji do Taman Negara i wyruszyć do dżungli. W pewnym momencie zacząłem się zastanawiać czy to na pewno ja zapłaciłem za ten trip około 250 PLN, czy też to mnie zapłacono za to? A jeśli mnie to czemu tak mało …
To nie las, nawet gęsty i porośnięty obficie od runa, to coś zupełnie innego. Ścieżki szerokości plecaka, co chwila jakieś liany nad głową, powalone pnie, wymagające nie przeskoczenia, lecz wręcz wspinania się po nich, przekraczanie strumieni, raz po rozrzuconych kamieniach czy gałęziach, a niekiedy po zbudowanych naprędce „mostach”, czyli przerzuconych drzewach na wysokości 3 metrów nad nurtem. Do tego dochodzi ta cholerna temperatura oraz wysoka wilgotność.
Po około 15 minutach człowiek staje się mokry …po całości. Jeśli ktokolwiek chciałby sobie to wyobrazić, to najlepiej wstawić stepper do sauny, powiedzmy tej parowej, i z plecakiem na plecach spróbować „pochodzić” trochę ;-)
Na początku myślałem, że chodzi tylko o mnie, że to ja wydobywam całym ciałem, każdym porem mojego ciała (nie jestem przekonany czy to poprawna forma, ale blog czyta także moja ciocia – korektorka, wiec pewnie poprawi) hektolitry potu. Wiadomo, że w niektórych kręgach jestem nazywany Big Bossem …przede wszystkim ze względu na wzrost ;-) …ale pewnie też i ze względu na towarzyszącą temu wagę ;-) Ale kiedy zobaczyłem, że każdy z nas …nawet nasz przewodnik zwany AA od Muhamad A-cośtam A-cośtam jest mokry wiedziałem już że tak po prosty być musi ;-) Przepraszam za dosłowność, ale cieszyłem się, że pośladki człowieka są rozdzielone, bo dzięki temu pot z pleców miał gdzie spływać ….
Kiedy dotarliśmy do jaskini i „wzięliśmy prysznic” w rzece, a następnie zjedliśmy kolację (notabene AA okazał się naprawdę niezłym czarodziejem, bo z niczego przygotował nam pyszną kolację)…spotkałem się z nie pierwszą już lekko hipokryzją w Malezji. Jest to kraj w zasadzie lub jak ktoś woli w większości muzułmański, choć nie tak radykalny. Alkoholu się nie sprzedaję w zasadzie w ogóle nawet w sklepach …nawet piwa. Nasz przewodnik poinformował nas, iż nie może się napić naszej whisky gdyż złożył przysięgę i żonie i Allahowi. Chwilę później przygotował super fajkę wodną (z małej butelki po wodzie i …bambusa), nabił do niej marychę i ujarał się na maksa. NA pytanie, czy religia mu trawy nie zabrania stwierdził, że po pierwsze nie przyrzekał, że nie będzie palić, po drugie robi to tylko w dżungli, a po trzecie to Allah w jaskini nie widzi …ot i podejście do religii.
Jakby nie patrzeć …chcąc nie chcąc, starając się bardzo …skusiliśmy się i my …w końcu czekała nas dziwna i długa noc po fruwającymi nietoperkami . Noc przespałem słabo, bo najpierw jakiś dziwny zwierz …dojadał ryż, później z tego samego gara najadły się szczury, potem ptaki i Bóg wie kto jeszcze …i każdy z nich robił tyle hałasu jakby dorwali danie dnia.
Tak zupełnie post factum, to następnego dnia lunch w garze po zwierzu, szczurach i innym przygotowany mieliśmy my …wycieczkowicze. Mam tylko nadzieję, że AA przyłożył się tak samo do mycia jak do przygotowywania potraw ;-)
Podsumowują …było warto jak cholera …licząc straty to …ukąszeń pijawek zero, ukąszeń komarów zero, ukąszeń czegoś innego zero, wylane 1500-100-900 litrów potu. Jedyna strata to dwa pęcherze i obtarcia tam gdzie zawsze …cholera, jutro będzie problem z chodzeniem. A nie, nie będzie problemu bo jutro cały dzień w busie …czy też autobusie ;-)