Geoblog.pl    fibaki    Podróże    Tajlandia i Laos - 2013/2014    On the road again...
Zwiń mapę
2013
30
gru

On the road again...

 
Tajlandia
Tajlandia, Chiang Mai
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 5437 km
 
Wczorajszy wieczor szybko zakonczylismy. 3 drinki polozyly nas kompletnie. Najpierw odpadly Richardsony, wymawiajac sie bolem glowy, potem Ania zabrala nam Andrzeja, ktory chyba nie mial ochoty konczyc jeszcze imprezy. Ten jeden raz im wybaczymy :-) po powrocie do pokoju, zasnelam chyba w 21 sekund... obudzil mnie w nocy gluchy dzwiek, ktory brzmial jak jakies zwierze, moze ptak, glosno odbijajacy sie od okna naszej lazienki. Zadnemu z nas jednak nie chcialo sie wstawac by poznac prawde... Rano o 9 zbiorka zarzadzona przez Anie. I kolejny punkt karny dla Richardsonow, ktorych wlasnie obudzilismy pytajac ile im jeszcze zajmie zejscie na dol. Lucyna zmyslowo otulona przescieradlem ale jeszcze z poduszka odcisnieta na twarzy przekonala nas ze to jednak budzik nie zadzwonil... poszlismy w 4 na sniadanie pod murek. Ze swojej salatki z szynka, zjadlam tylka salatke. I chyba dobrze, skoro szynki nie chcial zjesc nawet blakajacy sie bezpanski pies. Po sniadaniu wrocilismy do hotelu, by zarezerwowac jakis trekking w Chiang Mai. Zdecydowalismy sie na 3 dni z 2 noclegami w gorskich wioskach. Zostana nam 2 dni do zagospodarowania ... moze Laos, moze kobiety z dlugimi szyjami (obnizonymi ramionami tak naprawde), moze golden triangle czyli miejsce gdzie schodza sie granice Myanmar, Laosu i Tajlandii. Zobaczymy.
Po tym jak ogarnelismy sie organizacyjnie, Ania z Andrzejem pojechali zwiedzic Grand Palace, a my z Richardsonami do James Fashion. Piersza trudnoscia okazalo sie wynegocjowanie dobrej ceny za dojazd tuk tukiem do sklepu. Albo nasze umiejetnosci negocjacyjne wymagaja poprawy, albo obrazilismy pana cena nieudolnie powolujac sie na doswiadczenia sprzed 3 lat. Ostatecznie, za 200 batow, pan nas dowiozl, poczekal 1, 5 h i odwiozl z powrotem w okolice hotelu. Po drodze mijalismy plac, na ktorym gromadzily sie demonstracje, jednak kordony umundurowanych policjantow wzbudzily w nas poczucie komfortu. Wypad do sklepu kosztowal nas 2 garnitury i 1 garsonke. Mike nabyl 2 garnitury i 4 pary spodni, wiec ilosc sztuk sie zgadza :-) Podczas gdy Ania i Andrzej kontynuowali poznawanie historii architekturalnej Tajlandii, Lucyna z Mikem wybrali tuk tukowa metode zwiedzania Bangkoku, a my udalismy sie na zasluzony masaz. Byl na tyle dobry i mocny (pani zrobila mi siniaka na kolanie), ze mozemy tam wrocic. Szorstkosc dloni mojej masazystki doskonale uzupelniala oliwka, a polaczenie dawalo drapiaco - drazniacy efekt. Ogolnie bardzo przyjemny. Ok. 3 spotkalismy sie z Ania i Andrzejem i poszlismy na lunch pod murek. Dolaczyli do nas potem Richardsony i po zrobieniu drobnych (jak sie potem okazalo niepotrzebnych) zakupow, wrocilismy do hotelu. O 16.30 mial nas zabrac minibus, by dowiezc nas do wlasciwego autobusu do chiang mai. Historia tego transferu jest dluga. Zaczela sie od nieudanej proby nabycia biletow kolejowych.
Nie wiem czy negocjujac ceny wspielismy sie na wyzyny (naszych) mozliwosci, ale najwazniejsze, ze zmiescilismy sie w budzecie.
Nieudanej, gdyz na poczatku grudnia nie bylo juz biletow. Nastepnie, gdy tylko kupilismy bilety, Mike zaczal czytac na forach jak bardzo niebezpieczne jest podrozowanie autobusem po Tajlandii. Podsumowanie statystyk bylo okrutne:kradna, gwalca i sa wypadki smiertelne. Dodam, ze oczekiwania co do komfortu byly wygorowane. Kupno biletow autobusowych obarczone bylo ryzykiem focha Ani za zbyt malo miejsca na nogi, Mike zaczal cos przebakiwac o testamencie nakladajac na mnie obowiazek splaty polowy ich hipoteki (rzekomo na mojej imprezie urodzinowej tak duzo wypil, ze przy badaniu do ubezpieczenia watroba wydzielala zbyt duzo enzymowo odpowiedzialnych za trawienie alkoholu).
Efekt koncowy jednak zaskoczyl nawet mnie... ale po kolei. Z jednego minibusa przesadzono nas do drugiego, co wzbudzilo juz zaniepokojenie naszych wspoltowarzyszy, zwlaszcza ze okolicznosci przyrody wskazywaly raczej na handel zywym towarem albo targ nielegalnie pobieranych narzadow. Opustoszaly plac, z demonstracja za plecami.
Ok 6 dowieziono nas na dworzec autobusowy NSA z rzadowymi autobusami. Mielismy poltorej godziny zapasu, wiec spokojnie usiedlismy w poczekalni czekajac na nasz autobus. Tlum gestnial. Doszedl do nas Sebastian, Polak od 4 lat pracujacy wTajlandii jako nurek na Koh Tao, wyspie, ktora powaznie rozwazamy. Alternatywa jest Kho Rok na Morzu Andamanskim, ktora polecil nam nasz nowy znajomy. Autobusy NSA sa najlepsza opcja autobusowa, sa monitorowane przez gps, i kierowcy musza zdac specjalne testy, by moc je prowadzic. Komfort jazdy wiekszy niz w samolocie. Duzo przestrzeni na nogi, fotele z masazem, rozkladajace sie do 180 stopni. Pokladem zarzadza stewardessa, serwujaca ryz z jajkiem i paluszkami krabowymi, przekaski, napoje, sluchawki. Szczytem luksusu sa pady do gry i indywidualne telewizorki. Cena przyzwoita bo 624 baty, przy czym drugie tyle bierze agencja zalatwiajaca ten bilet. Widac bylo, ze ten srodek transportu nie jest rozpowszechniony wsrod turystow. Bialych twarzy bylo w sumie 7, z czego 6 naszych. Teraz kontynuujemy nasza nocna podroz w towarzystwie grantsa oraz dźwięków tajlandzkiej muzyki, ktora zaczela doprowadzac do szalu prawie nas wszystkich ....
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (3)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
fibaki
Fibaki
Malgosia i Lukasz
zwiedzili 16% świata (32 państwa)
Zasoby: 288 wpisów288 292 komentarze292 2924 zdjęcia2924 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróżewięcej
01.01.1970 - 01.01.1970
 
 
 
25.02.2018 - 05.03.2018