Łukasz został bohaterem w swoim domu... Od rana trwała zorganizowana akcja poszukiwania moich okularów na dnie jeziora. 4m w dół i w górę i dopiero na wyjściu z wody dostrzegł kontur czegoś co mogło być moimi okularami. Radości nie było końca :-) Potem śniadanie na winie ... to znaczy co się nawinie i co zostało w lodówce. Pakowanie - zaskakująco dużo toreb, torebek, paczuszek jak na 6 osób na 6 dni :-) ostatnie skoki do wody i o 11.00 mamy prom powrotny na ląd. Zapakowani po czubek bagażnika wracamy. W okolicach Nidzicy zatrzymujemy się na smażone ryby: chłopcy jedzą filety z okonia, ja zamawiam sandacza, a Łukasz sielawę choć chciał sieję :-) po obiedzie się rozjeżdżamy. My z Rafałkiem do Płocka, a Siostra z Maćkiem zabierają Kubusia i odwożą go do Zator. I tak kończy się główna część naszych wakacji ...
Dojeżdżamy do Płocka, gdzie babcia Jadzia wita nas lodówką wypełnioną produktami na grilla. Lodówkę zapełniamy kilkoma piwami i do północy spędzamy czas w towarzystwie cioci, wujka, Kasi i Łukasza, plotkując do trzech pokoleń wstecz :-)