Geoblog.pl    fibaki    Podróże    Sycylia 2015    Sycylia w pigułce
Zwiń mapę
2015
17
maj

Sycylia w pigułce

 
Włochy
Włochy, Trapani
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 0 km
 
Noc minęła nam szybko, zwłaszcza ze po niedospanej poprzedniej nocy, szybko dolecieliśmy w objęcia Morfeusza. Marcyś spał prawie 12 godzin, my trochę mniej, ale wciąż dużo :-) o 9 wyjazd na wycieczkę. Plan intensywny bo obejmujący aż 4 punkty rozrzucone w okręgu o wielkości 200 km. Pogoda nam nie sprzyjała. Trzeba mieć pecha, by przylecieć na 3 dni na wyspę, na której słońce swieci niemal non stop i zaliczyć 2 dni deszczu. Ech. Rzucony zly urok działa. Zaczęliśmy od Salini, miejsca, w którym wydobywa się sól. Największym atutem miejsca są wiatraki, bo reszta to słone stawy porozrzucane na przestrzenie kilkunastu, a nawet kilkudziesięciu hektarów. Pozytywne było to, ze te 30 km od Trapani zaczęło się przejaśniać. Sesja zdjęciowa i ruszamy dalej do oddalonego o 30 km miasta Marsala.
To miejsce warte jest zwiedzenia ze względu na historyczny rynek, na którym centralne miejsce zajmowała majestatyczna katedra Duomo. Przystanek na lody pistacjowe i zakupy figurki Batmana, dokładnie takiej, o jakiej marzył Marcyś i bramą Garibaldiego wychodzimy nad morze. Czego nie można powiedzieć o Sycylii, to tego, ze jest czysta. Śmieci rożnego sortu walają się po ulicach, jakby nikt tu nie sprzątał. I niestety wybrzeże jest dokładnie takie samo. Stąpamy wiec uważnie miedzy pustymi butelkami po coli a papierkami po cukierkach i lodach, próbując dostrzec piękno widoków. Słońce zaczęło nas rozpieszczać i to prawdopodobnie ono stało się przyczyna chwilowego niedobrego zachowania Marcela, który nie dość ze samodzielnie oddalił się na płac zabaw przyprawiając ciocie i wujka niemal o zawał, to jeszcze ostentacyjnie stwierdził, ze nie ma ochoty na zdjęcie z dziadkiem, czym bardzo się dziadkowi naraził. Wytłumaczyliśmy sobie to jednak po drodze, wiec od tej pory miało być i było już tylko lepiej. Po 90 minutach spaceru opuszczamy Marsale i jedziemy do Mazary, kolejnego miasteczka, gdzie tym razem atrakcja ma być dzielnica arabska (khasba).
Docieramy tam po jakiś 40 minutach, gubiąc co i rusz główna drogę. Niestety oznaczenia przydrożne to nie jest mocna strona Sycylii. Po Mazarze spacerujemy w czasie siesty, co oznacza ze miasto jest niemal wymarłe, i jedynie nieliczne kawiarenki oferuja cokolwiek. Dzielnica arabska bardzo nam się podobała. Czysta i ładnie ozdabiona elementami ceramicznymi. Marcelkowi bardzo przypadły do gustu liczne ceramiczne ławeczki w rożne motywy, na których zreszta kazał się fotografować w rożnych pozach. Odsikani do kanalizacji (dokładniej to Marcel), ruszamy dalej nad morze, gdzie spacerujemy po "wielbłądzich klockach" czyli wysuszonych gabkach morskich, rzucamy kamienie do wody i cieszymy się sobą. Szybka kawa w drodze powrotnej i jesteśmy gotowi na ostatni punkt programu czyli ruiny w Segescie.
70 km autostrada i jesteśmy na miejscu, mogąc podziwiać ruiny nieukończonej świątyni w doryckim stylu o nieudokumentowanym pochodzeniu. Nieważne kto i dla kogo ja zbudował, robi wrażenie! Następnie ruszamy lokalnym autokarem 2 km pod gore, by zwiedzić ruiny starożytnego amfiteatru. Dla mnie to zdecydowanie najbardziej atrakcyjny punkt programu. Łukasz wie jak ja lubię ruinki i dlatego zasugerował nawet, ze zorganizuje wycieczkę do kamieniołomu w Strzegomiu, ostrzegając, ze kamienie bedą nieco inaczej rozłożone bo na europaletach. O 17 ruszamy w drogę powrotna. Nasz dzielny bohater jedynie dwa razy zapytał o to, kiedy wracamy do hotelu. Cały dzień dzielnie z nami chodził, nie uskarżając się absolutnie na nic. Zuch chłopak!
O 17.40 dojeżdżamy do Trapani i od razu kierujemy się do trattorii, w której dnia poprzedniego zjedliśmy całkiem smaczny obiad. Ku naszemu rozczarowaniu trattoria zamknięta. No tak, w końcu niedziela dla katolików do dzień święty i tylko my grzesznicy oczekujemy, ze wszystko będzie otwarte. Podjęliśmy jeszcze próbę znalezienia jakiegokolwiek innego miejsca, w którym podano bym nam coś do zjedzenia, ale wszędzie był ten sam komunikat - kuchnia otwarta od 19. Pierwsze co powinnismy byli ustalić po przyjeździe to jak funkcjonuje ten kraj, to zobaczy kiedy się je a kiedy się na pewno nie zje. Odeszliśmy się tylko smakiem i chcąc nie chcąc musieliśmy zaczekać do 19. Postanowiliśmy wrócić do pokoju, odświeżyć się nieco, wypić piwko, które chodziło za nami cały dzień i ...
Gdy już prawie wychodziliśmy, stało się coś, na co nie byliśmy gotowi. Marcel zatrzasnął się w łazience. Podjęte próby otworzenia drzwi nie przyniosły żadnego efektu, wiec zadzwoniliśmy do właścicielki, która przysłała tu swoją pracownice, a ta posłała po Giacomo i jego kolegę, który dał nura przez malutkie okienko, w które ja się ledwie mieścilam i otworzył drzwi od środka. Marcel nawet się nie zająknął. Przez niemal godzinę siedział zamknięty w łazience, rownież podejmując próby otwarcia drzwi (wspólnie z batmanem). Wszyscy byliśmy pod wrażeniem jego zachowania. Na koniec przybił piątkę z panami mówiąc "Grazie. Ciao" :-) no dobra, teraz zasłużyliśmy na kolacje. Poszliśmy do pobliskiej restauracji, zamówiliśmy jedzenie, wypiliśmy zdrowie Marcysia i wspominaliśmy fajny, choć męczący dzień. OK 21.30 wróciliśmy do pokoju by rozejść się do zadań w podgrupach. Co za dzień :-)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (29)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
fibaki
Fibaki
Malgosia i Lukasz
zwiedzili 16% świata (32 państwa)
Zasoby: 288 wpisów288 292 komentarze292 2924 zdjęcia2924 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróżewięcej
01.01.1970 - 01.01.1970
 
 
 
25.02.2018 - 05.03.2018