Dzisiaj wyjazd do Heviz, 25 km od Balatonmariafurdo. W tym miejscu występują naturalne termalne źrodła. Zakupiliśmy pobyt w sanatorium na 5 godzin, z którego chyba mimo wszystko najbardziej była zadowolona mama. W końcu jak ci siarka nie pomoże, to nic nie pomoże. Woda na głębokości od 1,5 do 38 m okala kompleks budynków sanatoryjnych, w których znajdują się gabinety terapeutyczne dla kuracjuszy. Średnia wieku 50+. Do tego jednak jest komercyjne spa, baseny dla dzieci, duże szachy i warcaby, kantyna i lody.
W wodzie bawiliśmy się znakomicie. Łukasz dawał chłopakom rożne zadania do wykonania na wodzie, pod wodą lub zadania mieszane.
Tymczasem mama na początku była sparaliżowana głębokością jeziora, tak jakby była jakakolwiek różnica między 2 a 38 metrami, w których nie miała gruntu. Ukochany syneczek skombinował szybciutko piankę i mamusia mogła do nas dopłynąć bez obawy o utratę własnego życia.
W połowie pobytu skonsumowaliśmy kukurydzę i frytki, zapiliśmy piwkiem (tudzież cola w wydaniu chłopców) i wróciliśmy do wody. Marcel mimo początkowego strachu przed głęboką wodą, dał się cioci przekonać do wskoczenia na piankę i dopłynięcia do pierwszego punktu na jeziorze. Potem jeszcze chwila zabawy na małym basenie dla dzieci, gdzie razem z Natalią z przyjemnością oglądałyśmy młodego i znudzonego pracą ratownika, ale tylko do czasu, gdy nie zdjąć okularów i widok się popsuł. Tu z kolei Marcyś za namową Kubusia zaczął skakać z mini podestu, wprost w jego ramiona. Rafałek tymczasem pływał po dnie basen udając rekina.
Po powrocie szybki prysznic, kolacja i chłopaki namówili mnie na grę w monopol i jak przystało na królową nieruchomości, dałam wszystkim łupnia ;)