Oczekiwanie na samolot do Jakarty przeciągało się boleśnie. Kawa w Coffee Nero nie smakowała, choć byliśmy w kraju kawy, stoisko, przy którym rzekomo sprzedawali pad thai, a o którym Łukasz już męczył ucho od dawna, zamknięte i co 20 minut ogłaszali, że za 20 minut otworzą, hasło do wifi wygasło po dwóch godzinach, a tu ciagle nie wiem nawet z jakiego gate'u startujemy. Znów więc pospacerowaliśmy po strefie, Łukasz wmłócił hamburgera, ja się zmusiłam do frytek żałując tego jakieś 20 minut pózniej, by o 1 zameldować się przy gate nr 208 w oczekiwaniu na boarding. O 2 byliśmy już w samolocie i czekaliśmy na start. 11 godzin lotu minęło bardzo szybko i spokojnie. Przy usypiających dźwiękach Blue Foundation przespałam w sumie 7 godzin. Potem czas na higienę i śniadanie, a o 18 czasu lokalnego lądujemy w Jakarta. Zapewne sie powtarzam, ale naprawdę jesteśmy pod wrażeniem linii Turkish Airlines. Dobre jedzenie, nie licząc kebaba ze starego barana, super obsługa (sam mąż był ciekaw dlaczego obdarzyłam jednego ze stewardów takim pięknym uśmiechem, a ja zwyczajnie byłam miła za jego obsługę), maksymalny focus na pasażera ... Fly Emirates zatem zajmuje zaszczytne ... drugie miejsce na naszej liście.
Stanowisko "visa on arrival" i niemal pierwsza wtopa. Wiz dla Polaków nie ma, a jednak je sprzedają po 35USD każda, i gdyby nie moje niewinne pytanie czy na pewno tego potrzebujemy przylatując na zaledwie 15 dni, wyszlibyśmy ubożsi o 70 dolarów, a za nami kilkoro innych Polaków, którzy po naszej historii poprosili o zwrot kasy. Potem taksówka - "Mr, Mr, taksi for you. Only 300 000" (red. rupii) czyli jakieś 30% przepłacona cena. Nie, dziękujemy. Decydujemy się na taksi Blue Bird z taksometrem, które za 165 000 plus napiwek, dowozi nas do hotelu Citi M Hotel. Tam czeka na nas przytulny pokoik z imprezą weselną Cun Cuna i Magdaleny w tle. Okolica, jak na szefową działu wynajmu powierzchni biurowych przystało, stricte biurowa, czyli poza wieżowcami z błyszczącymi neonami, nic dookoła. Miasto rozświetlone i wibrujące. Niekończący sie sznur samochodów i skuterów, dźwięk klaksonów, które zwyczajnie nie milkną i cudowne 28 stopni w 85% wilgotności. Jak ja uwielbiam ten klimat. Skóra cudownie nawilżona bez dodatku parabenów zawartych w naszych rodzimych balsamach.
Decydujemy się wiec na kolacje w hotelu - chicken curry i dwa zimne piwa, z których najbardziej smakował przywieziony z Polski prince polo. Trochę zniekształcam prawdziwy obraz, bo piwo było cudowne. Wieczór zwieńczony pucharkiem lodów i możemy teraz odpłynąć w objęcia Morfeusza... Jutro transfer do Yogyakarta, gdzie zaczniemy zaliczać wulkany ...
OCZAMI ŁUKASZA
Na wstępie muszę pochwalić moja żonkę za to jak doskonale się pakuje. Na każdym wyjezdzie waga jej plecaka jest coraz mniejsza, zaś mojego proporcjonalnie większa. Jak to się dzieje? Przecież skoro mąż ma duży plecak, to po co zawracać sobie głowę optymalnym pakowaniem kosmetyczki? Malgosi kosmetyczka, w niektórych tanich liniach lotniczych mogła by spokojnie robić za bagaż podręczny, ale przecież mąż i tak gdzieś w plecaku ja upchnie. No nic, życie jest ciężkie, i dźwigać różne ciężary w nim trzeba, także te zony :-)
Był to chyba pierwszy wyjazd, w przypadku którego pakowałem się w zasadzie "na 5 minut" przed wyjściem i jak to w takich sytuacjach bywa, kwestią czasu było uświadomienie sobie, że czegoś jednak nie mam. A wiec nie zabrałem żadnych spodenek do pływania, wiec będę musiał coś na szybko zakupić już tu na miejscu.
Lot do Stambułu jaki i później do Jakarta minął dość szybko. Oczywiście ten 3,5 godziny z Warszawy i 11 ze Stambułu nie minęły jak mrugnięcie okiem, ale tragedii nie było. Jeśli chodzi o mnie to mam sprawdzona metodę na takie loty. Szklaneczka albo dwie whisky do posiłku w samolocie, słuchawki na uszy i ...8 godzin pózniej budzę sie już na śniadanie :-)
Po posiłku zrobiłem rozgrzewkę dla swojego mózgu. Kilka partii sudoku na rożnych poziomach i już mogę funkcjonować normalnie.
W zasadzie to na ta chwile nie mogę zbyt wiele powiedzieć o samej Dzakarcie, gdyż widzieliśmy ja tylko poprzez szybę taxi. Generalnie jest mocno zakorkowana (standard w Azji), rozległa, kolorowa i mocno rozświetlona, ale to tez taki azjatycki standard.
Dla każdego, kto tu wyląduje, dobra rada. Nie pędźcie za tłumem do okienka z wizami, naprawdę nie ma takiej potrzeby, aby za nie płacić, jeśli się nie przebywa tu dłużej niż 30 dni. Moja żonka wykazała się rewolucyjna czujnością i dopiero pytanie wprost do pana celnika, czy to prawda, ze wizy dla turystów zostały zniesione, zaoszczędziło nam wydatek blisko 65 €. Kilkoro turystów stojących za nami, jak i ci którzy już byli ubożsi o te kwotę podziękowało Malgosi, za cenna informacje.
A wiec po przylocie trzymamy się lewej strony, gdzie przy okienku dostajemy stempel od celnika i słodkie ...Welcome in Indonisia Sir!
Osoby chcące mimo wszystko pozbyć się na dzień dobry kasy, proszone są o stawanie po prawej stronie odprawy, przy kasie :-P
Po wyjściu z lotniska znajomy skwar. Może nie robi to już na mnie takiego wrażenia jak za pierwszym razem w 2010, ale nadal zaskakuje. Gosia przeszczęśliwa przy takiej pogodzie, ja się lekko grzeje. Jeśli jakakolwiek firma chciałaby skutecznie przetestować swoje produkty typu antyperspirant, to myśle ze ten rejon świata jest najlepszy. Napisze wprost, nie ma takiego sposoby aby człowiek się nie spocił ...pod pacha także i gdzie indziej rownież :-)
Kolejna lampka to taxi. Jeżeli kiedykolwiek usłyszycie "fixed price", to w zasadzie od razu warto się odwrocić i poszukać innej taxi, jeśli w dodatku ci od fixed price nie maja "koguta" na dachu, to w ogóle nie ma co rozmawiać, bo naciągną Was na 100%.
Dobrze, ze M poczytała przed wyjazdem, o korporacji z ornitologiczna nazwa ...chyba eagle? No z orłem to nie miało nic wspólnego, po prostu Blue Bird.
Ale mimo to mamy wrażenie, ze taksówkarz nas delikatnie przewalił. Taksometr wskazał 140 tys. + jakieś opłaty za autostradę. W rezultacie zapłaciliśmy 200 tys., nie chcą się już wykluczać po 26 godzinach od wyjścia z domu.
Przyjęliśmy ze 150 tys. to 10€, żeby nam się lepiej liczyło, bo przy tych tysiącach naprawdę można się pogubić.
Trzeba mocno uważać, przy wymianie kasy, czy tez otrzymywaniu reszty, bo zachodni turyści nie są przyzwyczajeni do takich nominałów i łatwo ich oskubać wydając 10 zamiast 100 tys.
W hotelu po chęci-in udajemy się szybko do pokoju, aby po chwili zameldować się w hotelowej restauracji. Niestety dla mnie, wyglądałem jakbym się wyrwał na chwile z kongresu samoobrony, bo poszedłem w przymałych klapkach hotelowych, które przymierzałem w pokoju. Byłem już tak zmęczony, ze nie zauważyłem tego, czego nie mogę powiedzieć o pozostałych gościach z hotelu :-)
Dość dziwnie na mnie patrzyli, zwłaszcza ci co uczestniczyli w weselu, które się odbywało w tym czasie na 6 pietrze. No nic, mam nadzieje, że nie znają tutaj tego powiedzenie, ze jak cię widza tak cię piszą :-)
Jakość jedzenia niestety rozczarowała, dobrze ze był prince polo w rozmiarze xxl, to jakoś udało się nam "dopchać". Za to piwko jak zawsze smakowało wybornie :-)
Noc minęło szybko, wręcz błyskawicznie. Rano śniadanie, dość słabe z uwagi na brak wyboru normalnego jedzenia. Marian byłby pewnie szczęśliwy, bo już na śniadanie podawano see-food w rożnej postaci, ale to nie moje klimaty wiec tost z dżemem plus owoce muszą wystarczyć:-)
Teraz jesteśmy już na lotnisku, gdzie za chwile czeka nas krotki lot do Yogyakarta.
PS.
Tato wszystkiego najlepszego z okazji Twoich urodzin. Życzymy Ci wszystkiego co sobie życzysz sam, ale przede wszystkich zdrowia, uśmiechu i jak najmniej noszenia ciężkich stołów w Twojej "spokojnej" pracy ...