Geoblog.pl    fibaki    Podróże    Birma 2016    Dzień 7 - Z wizytą w Księstwie Bagan
Zwiń mapę
2016
04
lis

Dzień 7 - Z wizytą w Księstwie Bagan

 
Birma
Birma, Bagan
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 8230 km
 
OCZAMI ŁUKASZA

Mój ulubiony wykonawca Robbie Williams, skomponował kiedyś utwór pod tytułem „Road to Mandalay”. Moim zdaniem piosenka ta jest bardzo melodyjna i naprawdę wpada „w ucho”. Jednak kiedy zagłębimy się w tekst piosenki to okazuje się, że tak naprawdę utwór ten jest …o niczym, tak kompletnie o niczym. Robbie coś musiał przecież zaśpiewać do muzyki. Z drugiej strony zastanawia mnie geneza tego utworu. Czy powstał z uwagi na to, iż RW zafascynowany był tym miastem, czy tylko dlatego, że zafascynowany był książką Kiplinga o podobnie brzmiącym tytule …”Road to Mandalay”. Kipling pewnie bardziej znany jest wszystkim z "Księgi Dżungli”, którą to powieść zapewne każdy, albo przeczytał, albo miał przeczytaną. Synku dobrze by było jakbyś przeczytał tę książkę ;-)

Tak jak tekst utworu RW, tak i to miasto de facto jest o niczym. W moim odczuciu w samym Mandalaj nie ma naprawdę praktycznie niczego, co mogłoby pozostać we wspomnieniach na dłużej. Jest oczywiście Royal Palace, o którym wczoraj pisała M, a który moim zdaniem dużo bardziej atrakcyjny jest z zewnątrz (fosa + mury obronne), niż z wewnątrz. Dodatkowo samo miasto nie ma także typowo azjatyckiego klimatu. Owszem jest tu wszędobylski hałas i charakterystyczny dla Azji zapach, ale nic poza tym. Jednym słowem …nie podobało mi się (a to chyba więcej niż jedno słowo)). Małgosi odczucia są podobne, z tym zastrzeżeniem, że spodobał jej się prostopadły podział ulic, która nazwane numerycznie, są łatwe w nawigowaniu dla obcego turysty.

Sama okolica miasta, poczynając od wzgórza Mandalay Hill, a skończywszy na Mingun są urokliwe i warte odwiedzenie/zobaczenia, wiec Mandalay powinno być traktowane tylko jako baza wypadowa.

A, była jedna rzecz, która mnie szalenie zaskoczyła …wyposażony „na bogato” sklep rowerowy - firmowy sklep Gianta. Górale były na wysokich osprzętach, zarówno fulle, jak i hardtraile. Nie było natomiast w ofercie żadnego roweru szosowego, bo na szosie żądzą albo oldbike, albo skutery, albo samochody. Widocznie dla szosowców nie ma już miejsca.

Zastanawialiśmy się kto może kupować takie rowery, za które w Polsce płaci się dużo ponad średnią krajową, a co dopiero w Birmie, gdzie wysoka pensja to ta, która jest w okolicach 400$. Jak widać są chętni, bo dziś rano mijała nas grupka 8-10 MTB bikerów na sprzętach, których nawet Mike by się nie powstydził ;-) Każdy ubrany w kolorowe ciuchy Castelli czy Raphy (mogły oczywiście pochodzić z pobliskich Chin), kasaki Giro i Meta, a że dla Birmańczyków piątek to jak dla nas niedziela, to ruszali gdzieś za miasto. W piątki pracują podobnież tylko Ci co muszą, bo to dzień wolny od pracy. Tak z perspektywy okna lokalnego busika, którym właśnie podróżujemy do Baganu, dochodzę do wniosku, że w tym kraju jednak wszyscy muszą, bo nie widać aby cokolwiek (poza bankami i urzędami) było zamknięte.

Dojechaliśmy do Bagan po 5 godzinach jazdy. Na rogatkach miasta nasz bus zostaje zatrzymany, a do środka wchodzi urocza pani, która z uśmiechem na ustach prosi o bagatela 25000 kyatów za osobę łącznie. Zapłaciliśmy więc 50 tys. kyatów co przelicza się na około 45 $, dość sporo jak za sam wjazd do miasta. Małgosia czytała przed naszym wyjazdem, że opłata ta wynosi około 5$ za osobę. Skąd więc aż taka różnica? Może opłata zdrożała po ostatnim trzęsieniu ziemi, bo na odbudowę czeka podobnież 150 świątyń? Tego jeszcze nie wiemy, ale postaramy się zweryfikować tę cenę.

Po zalokowaniu się w hotelu udajemy się do miasta aby znaleźć coś ”na ząb”, zarezerwować podróż w kierunku Kalaw oraz wypożyczyć e-bike. Pierwsza i druga rzecz, poszły dość sprawnie. Moja wymaŻonka wytargowała naprawdę dobrą cenę za bilet, zwłaszcza że poza standardową trasą uda nam się jeszcze wejść na wschód słońca na górę Popa. Coś co w jednej agencji wydawało się niemożliwe do wykonania, w drugiej okazało się możliwe. Trzech Birmańczyków podrapało się mocno po głowie, podzwonili gdzieś i …deal done za cenę 70 tys. kyatów. Brawo M.

Później przyszedł czas na rowery. Zatrzymaliśmy się w pierwszej wypożyczalni …

PRZEZ PRYZMAT MAŁGOSI

Mandalaj zostawiliśmy dziś w tyle. I dobrze, bo to miasto ma niewiele do zaoferowania. Minibusem dojechaliśmy dość sprawnie do Baganu. Szacun, dla kierowcy, który po takich drogach, gdzie co obrót koła to skaczemy do góry, albo wręcz przy braku dróg, wykręcił prędkość, która pozwoliła nam pokonać 280 km w 5 godzin z wliczeniem czasu na tankowanie, jedzenie i siusiu.

I o to wjeżdżamy do królestwa Baganu, wcześniej zapłaciwszy jak za bilet lotniczy na trasie Bangkok - Rangun. Nieważne! Na coś trzeba wydać te pieniądze.
Między XI a XIII wiekiem, na terenie 40 km kwadratowych wzniesiono tu blisko 5 tysięcy stup, świątyń i pagód jako świadków chwały Buddy i potęgi jego wyznawców. Do dzisiaj zachowała się nawet nie połowa. Czas świetności Baganu trwał niespełna 200 lat, potem zaczęły się najazdy (m.in. Mongołów), a dzieła zniszczenia dopełnił czas i natura (m.in. trzęsienia ziemi w 1975 roku oraz 2016). W czasach nowożytnych między pagodami tętniło życie, ale w 1990 roku junta wojskowa zdecydowała o wysiedleniu wszystkich mieszkańców z terenu zabytkowego. Kolejnych „zbrodni” na zabytkowym terenie Królestwa Baganu junta dokonała w 1993 roku pozwolając na samowole budowlane w tym rejonie, które na zawsze miały odmienić oblicze tego pięknego miejsca. I faktycznie, Tata miał rację, zabytki Baganu nie są wpisane na listę UNESCO, bo to tej pory UNESCO nie jest w stanie porozumieć się z rządem Birmy.

Bagan chcemy zwiedzić na rowerach. To takie popularne. Za nic mamy rady naszego Tour guida z Mandalaj, Richarda, który podpowiada, by wziąć e-bike. My decydujemy się na 2 old schoole, których nie powstydziłaby się szopa narzędziowa z Radziwia. Kierujemy się na Old Bagan, ale nie dojeżdżamy tam, albowiem wcześniej zatrzymujemy się przy Pagodzie Htilominlo, z której rozciąga się piękna panorama na okolicę, oczywiście usianą wszelkiej maści budowlami.
Do Old Baganu nie dojeżdżamy. Wracamy do wypożyczalni rowerów, by tym razem podjąć dobrą decyzję i zamieniamy zwykłe pedałowce na e-bike (cokolwiek to jest i jakkolwiek to chodzi).

A teraz czas już na relaks, zimne piwo i naleśnika z bananem :)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (8)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (6)
DODAJ KOMENTARZ
K.N.
K.N. - 2016-11-04 09:55
Birmanskie ciekawostki:
1. Narodowa religia Birmy jest buddyzm, ktorego wyznawcami jest 89,2% mieszkancow. W Birmie zyje ponad 500tys mnichow buddyjskich.

2. Birma uczestniczy w igrzyskach olimpijskich od 1948 roku, jednak zaden sportowiec tego kraju nigdy nie zdobyl medalu olimpijskiego. Najliczniejsza ekipe Birma wystawila w czasie Olimpiady w Monachium w 1972 roku. Startowalo wtedy 18 sportowcow.

3. Pomimo biedy az 93,4% mieszkancow Birmy potrafi czytac i pisac. Jest to wynik o wiele lepszy niz w takich krajach jak Brazylia, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Tunezja, a nawet Malta!

4. Birme zamieszkuje 135 roznej wielkosci grup etnicznych, ktore naleza do 8 glownych plemion. Najliczniejsze z nich to plemiona Chin (53 grupy etniczne), Shan (33), Kachin (12) i Kayin (11).
 
fibaki
fibaki - 2016-11-04 13:32
Tato, dzięki za te ciekawostki, które fantastycznie uzupełniają naszą relację :) Z obserwacji, męskie spódnice występują już tylko w starszych pokoleniach, młodzież nosi się metroseksualnie i stylizuje się na Christiano lub piłkarzy angielskiej Premier League!
 
K.N.
K.N. - 2016-11-04 13:56
Lukasz, ja widzialem jedynie na zdjeciach, jak te meskie birmanskie spodnice wygladaja. W niczym nie przypominaja szkockich, ale coz, i jedne i drugie nazywane sa spodnicami.
 
K.N.
K.N. - 2016-11-04 14:13
Malgosiu, bardzo ladny opis Bagan, ale jest jedna niescislosc. Bagan nie jest zabytkiem UNESCO nie dlatego, ze birmanski rzad nie moze dogadac sie z wladzami UNESCO w tej sprawie. Tu chodzi o cos innego. Od 1996 roku Bagan jest na liscie ubiegajacych sie o status zabytku UNESCO. Jednakze, w okresie panowania junty wojskowej zaczeto przebudowywac stare swiatynie (dwie najpiekniejsze swiatynie to Ananda i Sulamani - obie z pocz. XIIw.) oraz budowac zupelnie nowe. Zbudowano nawet jedna na czesc znienawidzonego generala Than Shwe. Powstal wiec swoisty mish-mash, na terenie ktorego jest obecnie okolo 3000 swiatyn, klasztorow, pomnikow itp. Na szczytach wielu starozytnych swiatyn umieszczono wspolczesne elementy obronne. Na takie rozwiazania nie godza sie wladze UNESCO. Nie wiadomo wiec, czy Bagan kiedykolwiek bedzie zabytkiem UNESCO. Aby tak sie stalo, nalezaloby przywrocic mu dawny wyglad z czasow, zanim junta polozyla na tym swoje brudne lapska. Jednak pytanie brzmi: czy to w ogole jest mozliwe?
 
My
My - 2016-11-04 15:31
Nie mamy Księgi Dżungli - kupimy. Mamy za to Zaczarowany Ogród, którego akcja rozpoczyna się w Azji. Jutro Rafałek z dziadkiem idą do kina. :)))
 
fibaki
fibaki - 2016-11-04 15:34
Tato, przywrócenie stanu sprzed 1993 roku nie jest możliwe. Za bardzo to "nowe" wsiąkło w "stare". Z tego wynika, że Bagan nie znajdzie się na liście UNESCO. A szkoda, bo miejsce jest niewątpliwie wyjątkowe!
 
 
fibaki
Fibaki
Malgosia i Lukasz
zwiedzili 16% świata (32 państwa)
Zasoby: 288 wpisów288 292 komentarze292 2924 zdjęcia2924 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróżewięcej
01.01.1970 - 01.01.1970
 
 
 
25.02.2018 - 05.03.2018