PRZEZ PRYZMAT MAŁGOSI
Dzień w zamierzeniu transferowy więc z zasadny nudny. Zjedliśmy śniadanie, dokupiliśmy parę drobiazgów wedle indywidualnych życzeń (torebki z pytona birmańskiego dla Madzi jednak nie będzie) i zrobiliśmy wymeldowanie z hotelu ok 1.
do odjazdu autobusu jeszcze 5 godzin, więc co tu zrobić z tym czasem … ?
Rzut okiem w prawo na salon masażu i 90 minut upłynęło na relaksie birmańskiego masażu relaksacyjnego. Niczym młodzi bogowie odebraliśmy bagaże z hotelu i udaliśmy się na przystanek autobusowy z zamiarem zjedzenia czegoś w jego okolicy.
ażeby być bardziej precyzyjną, to ja miałam ochotę na lunch, bo Łukasza już po raz trzeci rozbierała zemsta Buddy. Musiał gdzieś kiedyś sporo nagrzeszyć skoro dotyka go taka karma … :(
Odjeżdżamy punktualnie o 18.00. Ten sam motyw przewodni jeśli chodzi o autobus. Stewardessa, napoje, przekąski, szczoteczki do zębów i chusteczki odświeżające. I tylko miejsca mniej i jakby niższy standard. Ale dojedziemy choćby nie wiem co! To przecież tylko 13 godzin w autobusie …