Jak to jest, że kiedy trzeba wstać wcześnie, Młody śpi jak zabity, ale gdy można sobie pospać, zwłaszcza po nocy spędzonej w trójkę na łóżku 140 X 200, to budzi się nieprzyzwoicie wcześnie??? Ech … Do tego śniadanie, które nie urwało nam czterech liter, zwłaszcza gdy trzeba było się prosić o wszystko, od widelca i szklanek poczynając, przez wodę na herbatę (o kawie zapomnij), aż po jedzenie. A że to było takie różnorodne i pyszne, to postanowiła je zjeść na sposób azjatycki, czyli tosty z dżemem. Chciałabym napisać, że truskawkowym, ale ten trzeba było oddać Młodemu, więc wylądowałam z dżemem z czarnej porzeczki. Fuj fuj ble!
Do tego siąpi. Niby nic, ale po 500 m spaceru na parking, jesteśmy mokrzy. Nic to! Jedziemy szukać potwora z Loch Ness. Wszak uwiecznienie go na zdjęciu, może przynieść nam fortunę :) Zaczynamy od pozyskania informacji, czyli Loch Ness Visitor Center. Tam poznajemy geologiczną historię Szkocji i zapoznajemy się z prehistoryczną fauną kontynentu. Przechodząc przez kolejne interaktywne sale, mamy wrażenie bycia pod wodą czy pływania w batyskafie. Dowiadujemy się też kiedy i gdzie widziano Nessie po raz pierwszy. I słyszymy opowieści pełne ekscytacji, optymizmu czy sceptycyzmu. Tyle z informacji teoretycznych. teraz jedziemy w okolice zamku Urqhart jej poszukać. Bo to tam widziano ją po raz pierwszy …
Samo Loch Ness jest jednym czterech jezior, które znajdują się w 97 kilometrowym rozpadlisku tektonicznym, biegnącym od Morza Północnego do Oceanu Atlantyckiego, a połączonym w Kanał Kaledoński. Jest największym jeziorem uformowanym przez lodowiec Great Glen Fault, który przeszedł przez Szkocję jakieś 400 milionów lat temu. Okazuje się, że jest to najbardziej aktywny sejsmicznie obszar Wielkiej Brytanii. W okolicy zamku, Urquhart, jest ono najgłębsze i liczy sobie 227 m. Do dziś dno jeziora nie zostało zbadane w całości, dlatego nikt nie może powiedzieć z całą stanowczością czy Nessie tam jest czy jej nie ma. Zwłaszcza że z naukowego punktu widzenia, jej istnienie nie jest wcale aż takie nieprawdopodobne …
Zamek Urqhart leży nad samy jeziorem. Dziś są to zaledwie ruiny, ale nietrudno sobie wyobrazić Roberta Bruce robiącego codzienny obchód zamczyska. Poszwendaliśmy się więc po ruinach, zamoczyliśmy stopy w słodkich wodach jeziora, cały czas sondując taflę jeziora, ale ponieważ się rozpadało odjechaliśmy dalej w kierunku Fort Augustus.
Tam mieliśmy w planie popłynięcie statkiem po jeziorze, natomiast pogoda oraz brak biletów na ten konkretny rejs nas zniechęciły. Zjedliśmy więc lunch w pobliskiej kanjpie, gdzie zamówienie przyjmował turecko wyglądający Szkot mówiący po polsku :) I od tego obiadu rozpoczęła się druga część naszej podróży, gdzie w każdym z miejsc byliśmy spóźnieni …
Zaczęło się od Tomatin Whisky Distillery, gdzie dojechaliśmy 10 minut po tym jak zaczynała się ostatnia wycieczka po destylarni. Mogliśmy jedynie degustować whisky i dokonać zakupów. Następnie udaliśmy się do Cawdor Castle w okolicy Inverness, gdzie przyjechaliśmy spóźnieni 20 minut i nie mogliśmy już wjechać na teren zamku. A na koniec Culloden - do Visitor Centre dojechaliśmy 5 minut spóźnieni, więc faktycznie mogliśmy jedynie pospacerować po bolu bitwy …
A była to bitwa. 16 kwietnia (w dzień urodzin Rafałka, jak sam zauważył) 1746 roku rozegrał się bolesny dla Szkotów epizod. Jakobiccy rebelianci (górale) starli się z brytyjską armią. Ponad 700 ciał zaległo na grząskich torfowiskach Culloden Moor zaledwie w godzinę po rozpoczęciu bitwy. Jakobiccka rebelia będąca odpowiedzią na unię z Anglią, która jako jedyna korzystała na tym gospodarczo i politycznie, została zduszona w zarodku.
W trakcie spaceru spotkaliśmy rodzinkę z Kanady, która ma szkockie korzenie. Po wymianie historii i uprzejmości, rozstaliśmy się. Takie spotkania z ludźmi są zawsze bardzo ciekawe, pod warunkiem, że ktoś jest szczerze otwarty na nowego człowieka.
Jedyne co zobaczyliśmy tego popołudnia, wprawdzie zza pleców bardzo licznej niemieckiej wycieczki, było Clava Cairns. Prehistoryczne cmenatrzysko powstałe w okresie 3,000 a może 4,000 tysięcy lat temu, uznawane jest za lokalne Stonehenge.
Po przyjeździe do Inverness, zrobiliśmy zakupy w sklepie, który okazał się być polskim sklepem przy Margharet Street. W planach mieliśmy jeszcze spacer po Inverness, ale zaczął padać taki deszcz, że postanowiliśmy już wrócić do hotelu …